piątek, 20 czerwca 2014

"Skąd mam wiedzieć?!"

Pewnego dnia Poddany T. wyszedł wcześniej z pracy i postanowił odebrać Księżniczkę Starszą z przedszkola. Gdy już wrócili do domu i opowiedział mi rozmowę, jaką odbyli, ze śmiechu nie byłam w stanie ustać na nogach i musiałam przysiąść na podłodze. Zanim jednak zacytuję wypowiedzi obojga, muszę wyjaśnić kontekst. 
Od jakiegoś czasu Starsza męczy nas, byśmy zapisali ją na przedszkolny angielski.

czytaj dalej TUTAJ
Nie zrobiliśmy tego z kilku powodów. I nie zamierzamy. Po pierwsze, rozmawiałam z koleżanką, która sama uczy przedszkolaki i mi odradziła. Twierdzi, że zajęcia są na tyle krótkie, że dziecko niewiele z nich wyniesie. Już lepiej robić to samemu w domu. Po drugie - zajęcia są płatne. Nie jest to dużo, ale "ziarnko do ziarnka..." a nasz budżet jest ciągle mocno napięty. Po trzecie - Księżniczka wychodzi z przedszkola wcześnie (po obiedzie), a zajęcia dodatkowe (jak wiadomo) są później, w bloku godzin płatnych. Więc nie dość, że trzeba zapłacić za zajęcia, to jeszcze za dodatkowe godziny. A dlaczego nie chcemy tego robić? Patrz punkt drugi. Oczywiście Starsza męczy i jęczy, że wszyscy chodzą, że jest fajnie, że uczą się piosenek itd. Jest to trudne, bo gdybym mogła posłałabym ją na każde zajęcia na jakie chciałaby pójść. W każdym razie sprawa o dziwo na jakiś czas ucichła.

A oto rozmowa, jaką z Poddanym T. przeprowadziła Starsza.
- O, zobacz! To nasza pani dyrektor.
- Wiem kochanie. Wiem, jak wygląda wasza pani dyrektor.
- A wiesz jak wygląda nasza pani od angielskiego?
- Nie. Nie mam pojęcia. Jak wygląda?
- A skąd mam wiedzieć?! Przecież nie zapisaliście mnie na angielski!

Podobno złośliwe poczucie humoru dowodzi inteligencji. Jeśli tak, mam nadzieję, że Starsza będzie rozwijała talent.

Poddana M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz